wtorek, 4 grudnia 2012

Ojciec Stulecia








Ojciec stulecia


Staram się być dobrym ojcem, ofiarować swoim dzieciom wszystko, co najlepsze. Jednak w porównaniu z Dickiem Hoytem, to co robię, jest czymś zwyczajnym… 

Razem ze swoim niepełnosprawnym synem

Dick brał udział w 85 maratonach lekkoatletycznych! Biegł, pchając przed sobą wózek inwalidzki, na którym siedział jego syn Rick. Podczas zawodów pływackich wielokrotnie holował go pontonem. Pojechał też z Rickiem na drugi koniec Stanów aby, ciągnąc go za sobą, ten spróbował jazdy na nartach. Dźwigał go na plecach wspinając się po górach, holował pokonując długie trasy rowerowe. Ty i Twój syn skromnie wypadacie na tle Dicka i Ricka, prawda?

A co dla swojego ojca zrobił Rick? Niewiele – oprócz tego, że ocalił mu życie…


Ta niesamowita historia miłości

rozpoczęła się 43 lata temu, kiedy Rick urodził się z uszkodzonym mózgiem i całkowitym bezwładem kończyn. Będzie warzywem do końca życia. Najlepiej oddajcie go do jakiejś instytucji – powiedzieli Dickowi i jego żonie lekarze, gdy chłopiec miał dziewięć miesięcy. Ale Hoyosowie nie ulegli. Zauważyli, jak Rick wodzi za nimi wzrokiem. Kiedy miał 11 lat, żeby dowiedzieć się, czy można cokolwiek zrobić, aby syn zaczął się z nimi komunikować, zabrali go do specjalisty w szpitalu uniwersyteckim. Niczego nie da się zrobić. W jego mózgu nic się nie dzieje. – usłyszeli po badaniu. Opowiedz mu dowcip - powiedział nie dając za wygraną Dick. Opowiedziano dowcip, a Rick się zaśmiał. Jak widać wiele działo się w jego mózgu. Manipulowanie przy komputerze z czasem umożliwiło Rickowi kontrolowanie ruchów kursora. Dotykając specjalnej klawiatury prawą stroną głowy, chłopiec był w stanie nieudolnie się porozumieć.

W skutek wypadku, pewnego dnia sparaliżowany został jego rówieśnik. By zdobyć fundusze na pomoc, pobliska szkoła zorganizowała bieg charytatywny. TATO – CHCĘ SPRÓBOWAĆ – napisał Rick. Łatwo powiedzieć! Dick sam siebie nazywał „tłustym świniakiem”, który nigdy w życiu nie przebiegł więcej niż dwie mile! A tu chodzi o pchanie syna na wózku inwalidzkim przez pięć mil, bez przerwy. Jednak Rick nadal go namawiał. No tak, okazało się, że to ja jestem niepełnosprawny. Chodziłem jak struty przez dwa tygodnie, zanim w końcu się zgodziłem - wyznaje ojciec.

Dzień, w którym odbył się bieg

odmienił życie Ricka. TATO - napisał syn na komputerze – KIEDY RAZEM BIEGLIŚMY CZUŁEM, ŻE JUŻ NIE JESTEM INWALIDĄ.

To jedno zdanie odmieniło także życie Dicka. Dostał obsesji na punkcie tego, aby Rick czuł się w ten sposób jak najczęściej. I z czasem powrócił do takiej kondycji fizycznej, że gotów był w 1979 roku razem z synem wziąć udział w Maratonie Bostońskim. Niemożliwe abyście wzięli udział w maratonie. Nie kwalifikujecie się ani jako pojedynczy biegacz, ani jako zawodnik na wózku inwalidzkim - powiedzieli Dickowi organizatorzy.

Przez kilka następnych lat Dick i Rick na pewnym etapie włączali się do zawodów na własną rękę. Z czasem znaleźli sposób i dostali się do wyścigu oficjalnie. W 1983 roku pobiegli w innym maratonie tak szybko, że uzyskali czas pozwalający im na zakwalifikowanie się w Bostonie w roku następnym.

Hej, Dick, dlaczego nie spróbujecie triatlonu! – powiedział ktoś ze znajomych. Czy jest możliwe aby mężczyzna, który nigdy nie uczył się pływać i odkąd skończył sześć lat nigdy nie jeździł na rowerze, holował swojego ważącego 110 funtów syna w trójboju? Dick jednak spróbował…

Do dnia dzisiejszego

wystartowali razem w 212-tu triatlonach, z których jeden odbył się na Hawajach. Głupio musi być niejednemu zdrowemu 25-latkowi mijanemu podczas zawodów przez starszego pana holującego dorosłego mężczyznę w pontonie…

Hej, Dick – dlaczego sam nie weźmiesz udziału w zawodach? – pytano. Absolutnie nie - odpowiadał Dick zapewniając, że robi to tylko i wyłącznie dla tego szczególnego uczucia – gdy widzi Ricka z szeroko roześmianą buzią, kiedy razem biegną, płyną lub jadą rowerem.

W tym roku, w wieku 65 lat jeden, i 43 drugi, Dick i Rick ukończyli 24 Maraton Bostoński na pozycji ponad pięciotysięcznej, przy startujących ponad dwudziestu tysiącach uczestników. Ich najlepszy czas? W roku 1992 – dwie godziny 40 minut. To tylko 35 minut więcej, niż wynosi rekord świata należący do mężczyzny który, warto to odnotować, nie pchał przed sobą wózka z niepełnosprawnym synem…

NIE MA WĄTPLIWOŚCI – wystukuje na komputerze Rick – MÓJ TATO JEST OJCEM STULECIA.

W wyniku całej tej historii tata – Dick, zyskał coś jeszcze. Dwa lata temu miał lekki zawał serca. Lekarze stwierdzili, że jedna tętnica była w 95 procentach zablokowana.

Gdybyś nie był w tak świetnej formie – powiedział jeden z lekarzy – nieżył byś od piętnastu lat!

Tak więc, na swój sposób, Dick i Rick wzajemnie ocalili sobie życie.

Rick Reilly


Tłum i oprac. Alicja Babkiewicz, za: „Sports Illustrated”








--------------------------------
Artykuł opublikowany w dwumiesięczniku "Głos dla Życia", nr 1 (84), styczeń/luty 2007
http://www.prolife.com.pl/
Fotografia pochodzi ze strony:
http://www.dailymail.co.uk/
Materiał filmowy opublikowany na stronie:
http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=9KhD_sQv04w&feature=endscreen

--------------------------------
Więcej informacji o Dicku i Ricku na stronie (anglojęzycznej):
http://www.teamhoyt.com/